text-indent:50px Sometimes the wrong choices bring us to the right places.: Rozdział Trzeci

.

.

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział Trzeci

 Przebaczenie bywa łatwiejsze niż znoszenie się.
 [muzyka]
Słońce chowało się za linią horyzontu, rzucając ostatnie promienie. Gdzieniegdzie niebo pokryło się już głębokim granatem, przygotowując się na przywitanie srebrzystego księżyca. Hermiona zaszyła się w najbardziej oddalonym i niemalże najciemniejszym kącie biblioteki. To miejsce ją uspokajało. Zapach starego pergaminu i szelest przewracanych ksiąg sprawiał, że się wyłączała. Nie musiała wcale zbytnio wytężać umysłu. Po prostu brała książkę i pochłaniała każdą literkę, jaką w niej zapisano. Teraz jednak odrzuciła na bok opasłe tomisko i rozłożyła przed sobą rolkę pergaminu. Umoczone w atramencie pióro zawisło nad nim już jakiś czas temu, a czarne kropelki ześlizgiwały się po nim i lądowały na papierze, robiąc wielkiego kleksa. Nie przejęła się tym zbytnio. W tej chwili miała odrobinę większy dylemat.
Chciała napisać list do chłopców, w którym chociaż po części podzieliłaby się swoimi spostrzeżeniami. Nie chciała jednak zdradzać zbyt wiele. Temat był na tyle delikatny, a treść ważna, że wolała jedynie nakreślić sytuację, przygotować ich do prawdziwej rozmowy. W dodatku po cichu liczyła, że, będąc na szkoleniu, wytężą wszystkie zmysły i „przypadkiem” czegoś się dowiedzą. Czegoś, co będzie pomocne. Postawiła ostatnią kropkę, westchnęła i przeczytała swoje wypociny.

Kochani,
Bardzo żałuję, że Was tu nie ma. Chociaż Hogwart wydaje się być dokładnie taki sam, jak trzy lata temu, to wiele się tu zmieniło. Sam zamek wygląda wspaniale. Odbudowali tak wiele w tak krótkim czasie! McGonagall mianowała mnie również Prefektem Naczelnym. Razem ze mną jest czterech prefektów. Jest to jakiś najnowszy wymóg, który ma pomóc w odnowie szkoły. Według Albusa, jesteśmy symbolem zjednoczenia, a nie dotychczasowego podziału szkoły na poszczególne domy. Uważam to za dosyć dobry pomysł. W końcu silna szkoła to taka, w której nie ma rozłamu – zwłaszcza teraz, po wojnie. Trudno mi sobie jednak wyobrazić współpracę z… Malfoyem!

Skrzywiła się delikatnie. To, co napisała, wydało jej się nagle tak dziecinnie śmieszne. Treść, którą chciała im przekazać, była ważna. Nie tylko dla niej, ale również dla nich. Musiała to wyłożyć w odpowiedniejszy sposób, dokładnie ważąc słowa. Znała ich i wiedziała, że najmniejszy błąd mógłby spowodować, że zrobią coś głupiego. W dodatku była pewna, że pojawią się pytania, a przecież sama miała ich jeszcze całe mnóstwo.
 - Już się wzięłaś za wypracowanie dla Foster?
Gdzieś z prawej strony dotarł do niej wesoły głos Ginny. Potaknęła, chociaż do jej umysłu nie do końca docierało to, co wypowiada przyjaciółka. Ginny, nie czekając na zaproszenie, opadła na najbliższe krzesło, omiotła spojrzeniem stolik i uśmiechnęła się na widok tych wszystkich książek, wykresów i niekończących się rolek pergaminu.
 - Hermiono, wszystko w porządku?
 - Hmm? – Hermiona wymruczała nieprzytomnie, a jej oczy odnalazły brązowe tęczówki Ginny. Zaskoczyła ją troska i obawa, które czaiły się pod postacią tak dobrze znanych ogników.
 - Co? Och! – Hermiona roześmiała się serdecznie. – Piszę list do chłopców. Trochę mi ich brakuje – westchnęła. – Poza tym jestem ciekawa, jak wygląda to całe szkolenie na Aurora. Czytałam o tym trochę ostatniego dnia pobytu w Norze. Niesamowicie ciężkie szkolenie, skomplikowane zaklęcia i transmutacja. – Jej głos nabrał odrobiny podniecenia, co Ginny przyjęła z uśmiechem, po czym chwyciła przyjaciółkę za dłoń i wyszeptała:
 - Miło widzieć, że już się pozbierałaś.
Hermiona uśmiechnęła się serdecznie, ignorując czające się z tyłu pytania. Żałowała, że chłopców nie ma tu z nią. Wystarczyłoby usiąść i wspólnie przedyskutować to, co się tu dzieje. Coś jej nie pasowało, ale na tą chwilę sama nie umiała powiedzieć co. Wiedziała, że rozwiązanie tej zagadki to jedynie kwestia czasu, ale im dłużej nad tym myślała, tym gorzej się czuła. Do tego dochodziły także wspomnienia, których bardziej nie chciała, niżeli nie mogła sie pozbyć…
 - Przestań rozmyślać o tym, co było – zaczęła Ruda nieśmiało, a Hermiona spojrzała na nią uważnie i zanotowała, że Ginny wpatruje się w jej list. – To nic nie da, a zmarłym nie przywróci życia.
 - Tu nie chodzi o...
 - Tak, wiem. - Brązowe oczy Ginny rozbłysły gniewnie. – Chodzi o Malfoya, o śmierciożerców, o to, co zrobili, a przede wszystkim o to, że Draco wrócił do szkoły, a nie ma takiego prawa. Ja też uważam, że powinien siedzieć w Azkabanie, ale skoro już się tu znalazł, to chyba coś w tym jest, prawda? – W jej głosie dało się wyczuć źle skrywaną nadzieję.
 - W to nie wątpię. Chciałabym tylko wiedzieć, jaki jest w tym sens! – stwierdziła Hermiona, przyjmując rzeczowy ton.
 - Nie zadręczaj się. W końcu Dumbledore zawsze chciał dla nas jak najlepiej. Bezpieczeństwo uczniów zawsze było dla niego priorytetem. Nie uważasz, że gdyby Malfoy stanowił jakiekolwiek zagrożenie, to Albus zgodziłby się na jego powrót?
 - Ginny! Dumbledore’a już nie ma. Jest McGonagall i bardzo chciałabym wiedzieć, jaki szalony plan zrodził się w jej głowie i co sprawiło, że zgodziła się na powrót tej oślizgłej tchórzofretki!
 - Chyba nie wierzysz w to, co mówisz. – Ginny wyglądała na delikatnie zaskoczoną. – Dumbledore był najpotężniejszym czarodziejem wszechczasów! Uczył i dowodził tą szkołą od lat. I pamiętaj, że…
 - Ginny. – Hermiona pomału traciła cierpliwość, ale Ruda raczej się tym nie przejęła. Podniosła się z krzesełka i spojrzała na przyjaciółkę z góry. W jej oczach tańczyły nieznane płomienie, nadając jej pewności siebie, a ton, którym dokończyła zdanie, był oczywisty i nieznoszący sprzeciwu.
 - Hermiono… On opuści szkołę tylko wtedy, kiedy już nikt w całym Hogwarcie nie pozostanie mu wierny.
I nie czekając na reakcję ze strony Hermiony, poprawiła torbę i opuściła bibliotekę. Hermiona odprowadziła ją wzrokiem, na dłużej zatrzymując oczy na jednym z okien. Niebo było bezchmurne i upstrzone całą masą gwiazd. Idealne warunki na lekcję Astronomii…
Dokładnie pamiętała, jak Harry opowiadał jej o tamtym wydarzeniu. Nie mogła być tego świadkiem, bo leżała spetryfikowana w Skrzydle Szpitalnym. Albus powiedział też wtedy, że ci, którzy o pomoc poproszą, zawsze ją otrzymają. Nigdy jednak nie przywiązywała do tego większej wagi. Nie wątpiła w wielkość jego umiejętności, ale czy to możliwe, aby  Albus Dumbledore, pomimo swej śmierci, nadal tu był?
Przez chwilę jej oczy wpatrywały się w pękate, nakreślone jej ręką a. W końcu roześmiała się ironicznie, pokręciła głową i machnięciem różdżki wyczyściła zapisaną stronę. Absurd! Nie ma możliwości, aby on nadal tu był. Jego portret, imitacja - owszem, ale Albus Dumbledore umarł. I pomimo swej wielkości na pewno nie powrócił!
Z zbyt dużym impetem namoczyła pióro, rozlewając odrobinkę atramentu.

Kochani,
Hogwart niewiele się zmienił. Jego odbudowa idzie niesamowicie szybkim tempem, a aura, która zawsze tu była, jakby się nasiliła. Dzieje się caluteńka masa magicznych rzeczy przywołujących najróżniejsze wspomnienia, które sprawiają, że jeszcze bardziej za Wami tęsknię! Nie macie pojęcia, jak bardzo chciałabym z Wami usiąść i obgadać każdy najmniejszy szczegół, jak wtedy, kiedy puszczaliśmy wodze fantazji i planowaliśmy naszą podróż.
Zapewne interesuje Was, kto w tym roku objął przeklęte stanowisko. Otóż, pani Foster, nowa nauczycielka od obrony przeciw czarnej magii wygląda na kompetentną. Nie ma wprawdzie tak wyszukanych metod jak Alastor Moody, ale wierzę, że nauczy nas wszystkiego, co niezbędne.
Zostałam Prefektem Naczelnym! McGonagall stwierdziła, że nadaję się do tego idealnie, a w najbliższy weekend wspólnie z trzema innymi prefektami będę mogła przyczynić się do odbudowy szkoły.
Za dwa tygodnie wyznaczono datę odwiedzin Hogsmeade. Mam nadzieję, że uda nam się spotkać na kremowym piwie w naszym ukochanym barze.
Jestem też niesamowicie ciekawa, jak wygląda to całe szkolenie na Aurorów. Musicie uczyć się całej masy ciekawych i pożytecznych rzeczy. Będziecie musieli mi wszystko opowiedzieć!
Całuję,
Hermiona

Przeczytała list trzy razy i uśmiechnęła się szeroko, w pełni zadowolona z jego treści. Wierzyła, że zarówno Ron, jak i Harry, zrozumieją to, co do nich napisała. Ćwiczyli to miesiącami. Zaadresowała kopertę i podeszła do okna, za którym już czekała brązowa sówka. Posłusznie wystawiła nóżkę, a następnie rozłożyła skrzydła i zaczęła się oddalać. Hermiona zagryzła wargę. W tej chwili żałowała, że nie nauczyli się korespondencji różdżkowej. Prawdopodobnie za trzydzieści sekund czytałaby odpowiedź…

a
Zarzuciła na ramiona sweter, pochwyciła różdżkę i opuściła sypialnię, w ostatniej chwili ładując do kieszeni pożółkły kawałek pergaminu. Cała trójka czekała na nią w pokoju wspólnym. Podczas popołudniowej lekcji zielarstwa wspólnie z Hanną stwierdziły, że najrozsądniej będzie ustalić jakiś porządek, jeżeli chodzi o patrolowanie. Kiedy weszła do pomieszczenia, natychmiast zapanowała cisza. Do rozpoczęcia patrolu została godzina i miała nadzieję, że to wystarczy. Pełna energii opadła na jeden z foteli, rozwinęła pergamin i spojrzała na resztę pytająco. Przez chwilkę nikt się nie odzywał, więc Hermiona postanowiła podjąć wyzwanie.
 - Uważam, że każdy z nas powinien mieć osobną część zamku. Według dyrektorki, patrole mają trwać nie dłużej, niż do północy. Wtedy zmienią nas nauczyciele. Biorąc pod uwagę to, że są cztery domy, a każdego roku wybierają po dwóch prefektów, mamy dwudziestu prefektów i czterech prefektów naczelnych. To dosyć spora liczba, która ze spokojem umożliwi nam patrolowanie całego zamku. Jest siedem pięter i lochy, co daje osiem poziomów. – Hermiona urwała, przez moment nad czymś się zastanawiając.
 - Wydaje mi się, że najrozsądniej by było, aby połączyć się w pary tak, aby daną część zamku patrolował ten, kto zna ją najlepiej – wtrąciła Hanna nieśmiało.
 - Tak! To dobry pomysł! – zawtórował Terry. – Wtedy Ślizgoni patrolują lochy i Salę Wejściową, a Krukoni Wieżę Zachodnią!
Hermiona zmarszczyła brwi i rozwinęła drugi pergamin. Dotknęła go końcem różdżki, a po chwili namysłu stwierdziła:
 - Ten pomysł mógłby się sprawdzić, gdyby nie to, że są cztery domy, a McGonagall kazała nam się wymieniać, aby nie doszło do sporów. Naszym zadaniem jest również pilnowanie prefektów. Możemy oddalić się na cztery różne końce zamku, w najbliższe naszym domom miejsca, ale jednocześnie musimy pamiętać o tym, że według dyrektorki, mamy współpracować. Nie mam jednak pojęcia, czy owe zamienianie się i parowanie tyczy się nas, prefektów naczelnych, czy nas i prefektów. Mam tu na myśli to, czy owa wymiana ma wyglądać tak, że co wieczór wymieniamy się nie tylko pomiędzy sobą czy pomiędzy sobą i z prefektami. – Spojrzała na swoich towarzyszy i stwierdziła, że niewiele zrozumieli z tego, co przed chwilą powiedziała.
Westchnęła. Pochwyciła pióro i podzieliła kartkę na cztery części. W każdej części wpisała nazwę domu i rozpoczęła wypisywanie sześciu prefektów – w tym jednego naczelnego.
 - Spójrzcie. – Odwróciła pergamin w ich stronę. – Tylu nas jest. Cztery domy, trzy roczniki i po dwóch z każdego roku od klasy piątej daje nam w sumie sześciu uczniów. Dyrektorka wybrała z każdego domu po jednym naczelnym, a więc mamy pięciu prefektów i prefekta naczelnego z każdego domu. Według McGonagall mamy się zmieniać każdego wieczora, aby nie doszło do sporów i jakichś tajnych spisków. Nie może być wobec tego tak, że każdy dom pozostaje we własnym gronie – musimy się mieszać. – Tu nakreśliła kilka kresek, łączących każdy dom z pozostałą trójką. – Nie mam jednak pojęcia, czy w tym zarządzeniu dzielimy się na pary, a więc ja jestem z Terrym, a Hanna z Malfoyem, następnego dnia, ja z Hanną, a Terry z Malfoyem, aż w końcu ja z Malfoyem, a wy dwaj razem i tak w kółko – tu delikatnie się skrzywiła, a z min Terry’ego i Hanny wyczytała, że również średnio im to pasuje – czy raczej każde z nas co wieczór łączy się z innym prefektem, czyli na przykład dziś idę z Ginny, jutro z Lexie i tak dalej – urwała i na moment zapanowała cisza.
Trzy pary oczu wpatrywały się w pergamin, a każde z ich właścicieli błądziło teraz myślami zupełnie gdzie indziej. Hermiona spojrzała na zegarek. Wpół do dziewiątej, a oni nadal nic nie ustalili.
 - A może podzielimy się tak, że każdy z prefektów naczelnych dobierze sobie dwójkę prefektów? Wtedy mamy osiem poziomów i po trzech patrolujących na piętro – zaproponowała Hanna.
Tak. To zdecydowanie był jakiś pomysł. Pomysł, który niewątpliwie trzeba by było wprowadzić w życie. Patrolowanie by szło wtedy dużo sprawniej…
Nagle usłyszeli głośny trzask drzwi. Cała trójka uniosła głowy i spojrzała w owym kierunku. Tuż przy portrecie, z wyniosłą i lekceważącą miną, stał nie kto inny jak Draco Malfoy.
 - Fantastycznie, że wreszcie postanowiłeś do nas dołączyć – warknęła Hermiona, ponownie zwracając twarz ku kartce.
 - Nie miałem pojęcia, ze nasza Wiem – To – Wszystko ma problem wagi światowej. Biblioteka zawodzi i nie ma już książki, którą mogłabyś wykuć na pamięć i udawać, że jesteś tak fantastycznie inteligentna?
 - Książki uzupełniają wiedzę, jednocześnie rozbudowując inteligencję.
 - Nie. – Wykrzywił usta w złośliwym uśmiechu, a jego stalowoszare oczy obserwowały ją uważnie. – Książki są dla tych, co nie potrafią improwizować, Granger. Czytają, by zdobyć jakąkolwiek wiedzę na jakikolwiek temat, a następnie recytują regułki, dostosowując je do życia, uważając się za kreatywnych i wybitnie inteligentnych, a żeby było śmieszniej, starają się o tym przekonać wszystkich dookoła.
Draco zakończył swą wypowiedź, krzyżując ręce na piersi, a przez jego twarz przebiegał cień triumfu, nieposkromionej satysfakcji i ironii. Hermiona zacisnęła pięści, a dłoń, w której trzymała pióro delikatnie drżała. Wzięła trzy szybkie oddechy i zwróciła twarz w stronę Ślizgona, mrużąc oczy niczym kotka szykująca się do ataku.
 - Wolę mieć jakąkolwiek wiedzę na jakikolwiek temat i recytować ją z książek, niż nie wiedzieć totalnie nic, zasłaniać się bogatą, arystokratyczną rodzinką i robić z siebie debila – wyrzuciła z siebie bez najmniejszego zająknięcia, a jej głos był tak chłodny, że siedzącego nieopodal Terry’ego przeszedł dreszcz. – Patrole. – Hermiona perfekcyjnie zmieniła temat, najzwyczajniej w świecie zwróciwszy się w kierunku rozpromienionych twarzy Hanny i Terry’ego. – Myślę, że powinnyśmy pokazać te wykresy McGonagall na najbliższym spotkaniu. Na chwilę obecną pozostaniemy jednak przy patrolach dwójkowych. Według zaleceń dyrektorki – tu Hermiona wskazała na wisząca na tablicy kartkę – zaczynam z Malfoyem. Weźmiemy część północną i wschodnią oraz prefektów Slytherinu i Gryffindoru. Tak będzie nam łatwiej kontrolować to, co robią – uśmiechnęła się porozumiewawczo do współtowarzyszy. Malfoy skwitował to jedynie prychnięciem. – Spotkamy się tutaj punktualnie o północy – kontynuowała, podnosząc się z miejsca i zbierając swoje rzeczy. Machając krótko różdżką, odesłała większą część pergaminów na jeden z regałów. Najbardziej zniszczony i pożółkły uważnie złożyła i ukryła w tylnej kieszeni spodni. – Pamiętajcie, aby dokładnie sprawdzić łazienki i dawno nie używane klasy. – Nie mogła powstrzymać uśmiechu na te słowa. Sama błąkała się kiedyś po Izbie Pamięci, a odkąd poznała Freda i George’a naprawdę ciężko było ją zaskoczyć w kwestii łamania regulaminu. – Powodzenia! - krzyknęła rezolutnie, narzuciła na ramiona sweter i, nie oglądając się na nikogo, przelazła przez portret, totalnie ignorując szyderczy uśmiech Dracona.

a
Minęła kolejny korytarz i wspięła się po stopniach w górę. Z trzymanej w ręku różdżki tryskał strumień jasnego światła oświetlający najbliższe kilkadziesiąt centymetrów. Raz po raz przechodził ją dreszcz. Chociaż był dopiero początek września, to noce nie należały już do najcieplejszych. W zamku panowała idealna cisza, przerywana jedynie przez poszeptujące obrazy. Brązowe oczy Hermiony były zmrużone, a wszystkie zmysły wytężone i jeszcze bardziej czułe na jakiekolwiek nienormalności. W drugiej ręce ściskała kurczowo Mapę Huncwotów. Przez ostatnie kilka lat sceptycznie podchodziła do tego typu rzeczy, ale teraz zaczęła doceniać jej niezawodność. Dostała ją od Harry’ego w ostatni dzień pobytu w Norze. Stwierdził, że jej przyda się bardziej – oni i tak będą poza Hogwartem. Wyczuwała jednak, że było w tym drugie dno. Wymawiając tamte słowa, Potter nie patrzył jej w oczy, a w drzwiach niespodziewanie pojawił się Ron. Chociaż Weasley starał się wtedy uśmiechnąć, dostrzegła delikatne poirytowanie na twarzy rudzielca. W dodatku nie mógł się powstrzymać przed posyłaniem Harry’emu znaczących spojrzeń. Teraz, jak o tym pomyślała, to nawet się cieszyła, że ją wzięła. Dziwnie by się czuła z myślą, że gdzieś tam Ron może obserwować każdy jej krok, zamiast skupiać się na szkoleniu. Mało tego, ten kawałek pergaminu pozwalał jej bez problemu kontrolować niemalże cały zamek. Oczywiście nie mogła na niej polegać do samego końca – raz czy dwa zdarzyło się, że ukryte przejście było zawalone, a korytarz mający znajdować się za rogiem okazał się ścianą, ale ogólnie nie mogła narzekać.
Zastanawiało ją jednak, gdzie podziewa się Malfoy. Według ściśle określonych wytycznych, powinien znajdować się teraz tuż koło niej i patrolować zamek z równie wielkim zaangażowaniem, a tymczasem nie mogła go nawet odszukać na Mapie, co strasznie ją irytowało. Skoro już wrócił, to powinien być traktowany jak cała reszta. Powinien na poważnie podchodzić do swoich obowiązków, a nie lekceważąco jak do tej pory. Dziwiło ją również to, że nie zachowuje się jak normalny Draco Malfoy, bo przecież nie od dziś wiadomo, że normalny Malfoy chodził napuszony po zamku i wydawał tyle szlabanów, ile się da. No i nie przegapiłby okazji do tego, aby z niej poszydzić. A jednak go nie było. I nie było mowy o tym, żeby przegapiła go wśród całej masy innych czarnych punkcików.
Pokój Życzeń. Spłynęło to na nią tak niespodziewanie i tak nagle, że aż się zatrzymała. Rozwinęła odpowiedni fragment pergaminu i przyjrzała mu się uważnie. Nie miała pewności, czy Pokój nie uległ jakiemuś uszkodzeniu, ale nie miała innego logicznego wyjaśnienia na zniknięcie Draco. Zagryzła wargę.

 - Harry Potter, sir! - zapiszczał Zgredek, a jego wyłupiaste oczy zalśniły w blasku ognia na kominku. - Zgredek nie zauważył, żeby młody Malfoy łamał jakieś punkty regulaminu, ale wciąż się ukrywa. Ciągle chodzi na siódme piętro razem z różnymi innymi uczniami, którzy stoją na straży, jak on wchodzi do...
 - Do Pokoju Życzeń! - skończył za niego Harry, waląc się w czoło Eliksirami dla zaawansowanych. - Tam się wymyka! Tam robi... nie wiem co, ale robi! I założę się, że właśnie dlatego wciąż znika z mapy... bo teraz, jak o tym pomyślałem, już wiem, że nigdy na niej nie było Pokoju Życzeń!
 - A ja uważam, że to część jego czarów - powiedziała Hermiona. - Jak zechcesz, żeby był nienanoszalny, to jest.
 - Nie uważacie, że to wspaniałe? - zwrócił się do Rona i Hermiony, gdy tylko znowu zostali sami. - Wiemy już, dokąd chodzi Malfoy! Teraz już go mamy!
 - Taak, wspaniale - mruknął ponuro Ron, próbując zetrzeć wilgotny jeszcze atrament pokrywający jego prawie już ukończony esej.
Hermiona przyciągnęła pergamin do siebie i zaczęła usuwać atrament różdżką.
 - Ale co to znaczy, że chodzi tam z „różnymi innymi uczniami”? - zapytała Hermiona. - Ilu ich jest? Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że zaufałby wielu ludziom na tyle, by wiedzieli, co on robi.
 - Tak, to jest dziwne - zgodził się Harry, marszcząc czoło. - Słyszałem, jak mówił Crabbe’owi, że to nie jego interes, więc co mówi tym wszystkim... tym wszystkim...
Zamilkł na chwilę i wpatrzył się w ogień.
 - Boże, jaki ja byłem głupi - powiedział cicho. - To przecież oczywiste... W lochu była wielka kadź... mógł zwędzić trochę podczas tamtej lekcji...
 - Co zwędzić? - zapytał Ron.
 - Eliksir wielosokowy. Ukradł trochę eliksiru wielosokowego, który Slughorn pokazywał nam na pierwszej lekcji... Na straży wcale nie stoją „różni inni uczniowie", tylko Crabbe i Goyle, jak zwykle... Tak, wszystko pasuje!
 - Chcesz powiedzieć - odezwała się Hermiona zduszonym głosem - że ta dziewczynka, której naprawiłam wagę...
 - Tak, oczywiście! - powiedział głośno Harry, wpatrując się w nią. - Oczywiście! Malfoy musiał być wtedy w Pokoju Życzeń, więc ona... co ja mówię!... ON upuścił wagę, żeby dać znać Malfoyowi, by nie wychodził, bo ktoś jest na korytarzu! I ta druga dziewczynka, która upuściła słoik z żabim skrzekiem! Przechodziliśmy obok niego tyle razy i nie mieliśmy o tym pojęcia!
 - Tak, na pewno — powiedziała Hermiona, wstając i przeciągając się. - Tylko, Harry, zanim się za bardzo podniecisz, to się zastanów, jak wejdziesz do Pokoju Życzeń, jeśli nie będziesz wiedział, czym on jest. I nie zapominaj — zarzuciła torbę na ramię i spojrzała na niego z powagą — że masz się skupić na wydostaniu tego wspomnienia od Slughorna. Dobranoc.


 - A jak wytłumaczyć, że powiedział: „A TO trzymaj w bezpiecznym miejscu”? - zapytał po raz któryś Harry. - Wygląda na to, że Borgin ma drugi egzemplarz tego czegoś, co mu się zepsuło, a Malfoy chce mieć oba.
 - Tak uważasz? - mruknął Ron, który teraz próbował zeskrobać coś z rączki miotły.
 - Tak, tak uważam. - A kiedy ani Ron, ani Hermiona nic na to nie powiedzieli, dodał: - Ojciec Malfoya jest w Azkabanie. Nie uważacie, że Malfoy chce się zemścić?
Ron spojrzał na niego, mrugając.
 - Malfoy... zemścić? A co on może?
 - Właśnie w tym rzecz: nie wiem! Ale coś kombinuje i uważam, że trzeba to potraktować poważnie. Jego ojciec jest śmierciożercą i...
Urwał z otwartymi ustami, z wzrokiem utkwionym w okno za Hermioną. Coś okropnego przyszło mu nagle do głowy.
 - Harry! Co ci jest? - zaniepokoiła się Hermiona.
 - Ale chyba nie rozbolała cię blizna, co? - zapytał ze strachem Ron.
 - On jest śmierciożercą - powiedział powoli Harry. - Na miejsce swojego ojca.
Zapadła cisza, którą przerwał śmiech Rona.
 - MALFOY? Harry, on ma szesnaście lat! Myślisz, że Sam-Wiesz-Kto by się na to zgodził?
 - Harry, to bardzo nieprzekonująca hipoteza — oświadczyła stanowczo Hermiona. — Skąd ci przyszło do głowy, że...
 - W sklepie madame Malkin. Nawet go nie dotknęła, a on zawył i szarpnął ramieniem, kiedy podeszła, żeby mu podwinąć rękaw. To była lewa ręka. On ma na niej Mroczny Znak.


 - Więc skoro Ron pilnował Pokoju Życzeń razem z Ginny i Neville’em — Harry zwrócił się do Hermiony — to ty byłaś...
 - Tak, pod drzwiami gabinetu Snape’a - wyszeptała Hermiona z oczami pełnymi łez. - Z Luną. Tkwiłyśmy tam bardzo długo, nic się nie działo... nie wiedziałyśmy, co się dzieje tam, wyżej, Ron wziął Mapę Huncwotów... Dopiero około północy zbiegł do lochów profesor Flitwick. Krzyczał coś o śmierciożercach w zamku, chyba nawet nie zauważył Luny i mnie, tylko wpadł do gabinetu Snape’a i słyszałyśmy, jak mówi mu, żeby natychmiast z nim poszedł i im pomógł, a potem usłyszałyśmy łoskot... i Snape wybiegł z pokoju... i nas zobaczył... i... i...
 - I co?
 - Byłam taka głupia, Harry! - wyszeptała Hermiona. - Powiedział, że profesor Flitwick zemdlał i że musimy tam wejść i zająć się nim, a on... a on pójdzie, żeby pomóc w walce ze śmierciożercami... - Zakryła sobie twarz rękami i ciągnęła przytłumionym głosem: - Weszłyśmy do jego gabinetu i zobaczyłyśmy nieprzytomnego Flitwicka leżącego na podłodze... i... och, to jest teraz tak oczywiste, Snape musiał rzucić na niego Drętwotę, ale my nie zdawałyśmy sobie z tego sprawy, Harry, pozwoliłyśmy Snape’owi tam pójść i...

Dostawała obsesji. Takiej samej jak Harry na ich szóstym roku, ale nie potrafiła wyzbyć się tych wszystkich negatywnych emocji. Tego lęku. Bo co, jeśli…?
Potrząsnęła gwałtownie głową, zamknęła Mapę i spojrzała na zegarek. Za piętnaście dwunasta. Westchnęła i skręciła w lewo. Według planu miała po drodze odeskortować dwóch prefektów i powrócić do pokoju wspólnego. Poza tym chciała jeszcze dopisać trzy ważne zdania do eseju na obronę. Nie ma sensu wracać do przeszłości. Nareszcie to zrozumiała.

a
Dotarła do pokoju prefektów jako pierwsza. Kiedy ostatni raz spoglądała na Mapę, widziała, jak Hanna odprowadza Puchonów, a Terry Ślizgonów i Krukonów do ich pokoi wspólnych. Hermiona była totalnie wyczerpana. Podała hasło nieznanemu czarodziejowi i weszła do środka, marząc już tylko o tym, aby udać się do ciepłego łóżka. Jednak to, co zobaczyła, skutecznie spędziło jej sen z powiek.
Na jednej ze skórzanych kanap leżał Dracon Malfoy. W jednej dłoni ściskał szklankę z Ognistą Whisky, a w drugiej różdżkę, którą zataczał w powietrzu przeróżne kształty. Co jakiś czas mruczał coś pod nosem, a z ostrzejszego końca tryskały snopy iskier. Włosy miał poczochrane, trzy pierwsze guziki czarnej koszuli były rozpięte, a rękawy podwinięte. Na lewym przedramieniu widniał Mroczny Znak. I chociaż kontur był ledwo dostrzegalny, to Hermionę i tak przeszedł dreszcz na ten widok. Zdawała sobie również sprawę z tego, że musiał już sporo wypić – stojąca na stole butelka była niemalże cała opróżniona.
Pomimo wszystko poczuła jednak, jak zbiera się w niej wściekłość. Owszem, nie mogła oczekiwać, aby wykazał się jakąkolwiek odpowiedzialnością, ale, na Merlina, skoro nie chciał, to po co tu wracał?! Trzasnęła portretem i stanęła, krzyżując ręce na piersi. Zmrużyła oczy i, gdyby wzrok mógł zabijać, Malfoy padłby po dwunastu sekundach. Tymczasem Ślizgon odwrócił głowę, aby zobaczyć, kto mu przeszkadza, po czym powrócił do swojego zajęcia. To jeszcze bardziej wkurzyło Hermionę.
 - Możesz mi powiedzieć, co ty, do cholery, wyprawiasz? – warknęła, cedząc słowa.
 - Siedzę, Granger. Czyżby twoja inteligencja zaczęła zawodzić? A może ta tułaczka spowodowała, że nie umiesz nazwać tak prostych czynności?
 - Miałeś patrolować korytarze! Wszyscy wykonują powierzone im zadanie, a ty, jak zwykle, musisz pokazywać swoją wyższość i po prostu postanowiłeś zrobić sobie wolne?
 - Nic nie musiałem – rzucił i przelał resztkę alkoholu do dopiero co opróżnionej szklanki.
 - Słucham?! – Ledwo panowała nad ogarniającą ją furią.
 - Ja nic nie muszę. – Ledwo poruszał ustami, ale do uszu Hermiony dotarło każde, perfekcyjnie zaakcentowane słowo.
 - Jesteś Prefektem Naczelnym. Twoim obowiązkiem jest patrolowanie korytarzy, współpraca z resztą prefektów i dawanie przykładu! Nie mam pojęcia, po jaką cholerę tu wróciłeś! Mogę się pogodzić z tym, że w ogóle w jakichś dziwnych okolicznościach udało ci się powrócić do Hogwartu! Mogę się pogodzić z tym, że zostałeś tym cholernym prefektem i mogę przestać analizować w kółko to, co zrobiłeś, ale nigdy, przenigdy nie zgodzę się na to, żebyś utrzymał tytuł, na który nie zasługujesz! I jeżeli nadal masz zamiar się wywyższać i nie stosować do wspólnie ustalonych zasad, to możesz być pewien, że poruszę ten temat na najbliższym zebraniu! – wyrzuciła z siebie na jednym tchu, mocno przy tym gestykulując, ale on skwitował to jedynie drwiącym uśmiechem.
Podniósł się również z kanapy i rzucił jej wyniosłe, pełne pogardy spojrzenie.
 - Jak mówiłem, ja nic nie muszę, Granger – stwierdził bez ogródek i, nie spuszczając z niej wzroku, pociągnął solidny łyk ze szklanki. – Nie będę za tobą latał i stosował się do reguł, które wymyśli twoja napuszona głowa. Nie będę robił z siebie debila, który będzie akceptował twoje wymysły i nie mam zamiaru brać udziału w żadnych pieprzonych naradach Prefektów, które nie są prowadzone przez naszą szanowną dyrektorkę. – Dopił trunek do końca, odstawił szklankę na stół, chwytając jednocześnie swoją szatę, a następnie ponownie zwrócił się do Hermiony. – A jeżeli masz jeszcze jakiekolwiek pretensje i problemy, to chyba wiesz, jakie jest hasło do chimery?
W tym momencie portret otworzył się z delikatnym skrzypnięciem, a do środka weszła śmiejące się z czegoś dwójka pozostałych prefektów. Na widok ironicznego uśmiechu Draco i wyraźnie wściekłej Hermiony, natychmiast zamilkli.
 - Świetnie – sarknęła Hermiona, ponownie krzyżując ramiona na piersi. – Mam więc rozumieć, że twój powrót to nie jedyny przywilej, jaki otrzymałeś?
Draco uśmiechnął się delikatnie, po czym pochylił w stronę Hermiony i wyszeptał tak cicho, żeby tylko ona mogła to usłyszeć:
 - To już chyba nie twój interes, Granger. – I odwrócił się na pięcie, kierując swe kroki w stronę sypialni.

8 komentarzy :

  1. Na początek mam dla was pytanie, które nurtuje mnie od listopada. Nie chcę naciskać, ani nic, tylko ... Macie może zamiary powrócić do Lily i Jamesa? Stęskniłam się za Waszą wersją ich, chociaż nie mogę zaprzeczyć, że byli oni trochę irytujący. I widać, że przeplatacie tutaj w Hermionie trochę Lily. A Draco ..Cóż, nie powiem, że z początku widzidziałam w nim całego Jamesa, ale teraz jest on bardziej Dracusiowaty.

    Co do rozdziału ... Powinnam was chwalić czy ganić? Chwalić za to, że wróciłyście do prawdziwych bohaterów w wersji pani Rowling; że umieściłyście tutaj to, na co my wszyscy czekaliśmy. Na prawdziwą, zdecydowaną Mionę i Dracona, który swoim egoizmem i aroganckimi tekstami rozwalał nas wszystkich - i właśnie za to pokochała go ogromna ilość dziewcząt na świecie. Mogłabym jeszcze wspomnieć, że spodobała mi się ta Ginny, która chyba w każdym opowiadaniu była przedstawiana jako zdecydowana kobieta. Tutaj też ją przeplatacie i w niej widzę Dorcas. Zdecydowana, ale jednak zawsze godna zaufania dziewczyna. Nie wiem dlaczego, prawdopodobnie z miłości do Wspomnień w waszym ówczesnym opowiadaniu widzę tamtych bohaterów. Nie wiem, czy to złe, czy co, ale mam ochotę czasami się walnąć. Zobaczymy czy zmieni się mój punkt widzenia.

    Mogłabym was zganić za długi czas oczekiwania na notkę, ale ... Sama piszę i wiem jak to jest. Czasami brak czasu i chęci, motywacji, uczucia sprawiają, że nie możemy wyrzucić z siebie czegoś konkretnego. Mam nadzieję, że was to nie dopadnie, bo zżyłam się z tym opowiadaniem. Jednak moim prawdziwym utrapieniem u was jest to, że nie podajecie posta na stronie głównej. Dajcie tylko odnośnik, a to jest naprawdę bardzo irytujące. Naprawdę, można oszaleć! Zastanawia mnie tylko dlaczego tak jest? Informacje jak na tej stronie możecie ując w tekst bardziej zwięzły, a te treści o np. muzyce na blogu dać na podstronę. Myślę, że nie tylko ja mam takie odczucia. Przepraszam, jeżeli wam tym uraziłam.

    Chcę jeszcze powiedzieć, że bardzo się stęskniłam za starymi, prawdziwym Dramione, gdzie Draco to Draco, a Miona to Miona. No cóż, czekam z niecierpliwością na rozmowę Hermiony i chłopaków. Mam nadzieję, że również wyjaśnicie te "znaczące" spojrzenia Ronalda.

    Całuję!
    Stupid Lamb.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko wyjaśnimy w swoim czasie :) DraMione musiało się rozkręcić i uprzedzałyśmy, że na początku może być rozpacz, ale że z tego wyjdą - i wyszli :)
      Co do porównywania naszych bohaterów - nie wiem czy to dobrze, czy źle, ale generalnie wolałybyśmy aby porównań nie było xD Tym bardziej, że to nowe opowiadanie, a do tamtego było całkiem sporo... "ale" :)
      Co do strony głównej - możliwe, że w niedługim czasie to zmienimy, ale do tego potrzebny będzie nowy szablon. Jako, że tan mi się delikatnie już... znudził to bardzo możliwe, że w niedługim czasie zmienimy układ a wtedy będziemy miały normalne dodawanie - bo o ile na Wspomnieniach były fragmenty na przód - tu do tego nie ma czasu :)

      Usuń
  2. Cieszę się, że Hermiona wreszcie porzuciła swoją płakusiowatą naturę i wzięła się za siebie. Od razu widać, że to prawdziwa Granger, dla której nauka, praca i obowiązki to świętość. Jestem pewna, że na stanowisku dyrektora poradziłaby sobie lepiej niż McGonagall. Kujonek wrócił, łiiiii. *-* A tak poważnie, to co miał Draco na myśli, że on nic nie musi? To co on jest, książunio? Heheszki, aż mi się przypomniały "Gumisie" i lord czy książę Hektorn (?), co na niego ten mały zgred wołał 'Książunio', czy jakoś tak. :D A wracając do Draco, to widać, że to szumowina z arystokratycznego rodu, już na pierwszy rzut oka. Po kiego grzyba McGonagall mianowała go Prefektem Naczelnym, skoro on i tak ma to w dupie i moralności to stanowisko mu nie przywróci? Nie, żeby coś, ja nie mam nic do Draco, Dracusia, Dracusiątka, DRACZE ♥, ale chłopak mógłby się troszku opanować, co? Skoro chciał mieć osobny pokój, to mógł powiedzieć - Minerwa na pewno dałaby mu osobną kwaterę, obawiając się, że strzeli w nią Avadą, czy coś. Dobra, stop, nie róbmy z niego przestępcy. Wyrósł z tego. ;> Ciekawi mnie trochę sprawa z Mrocznym Znakiem... Nie da się go jakoś usunąć? Albo nie wiem, przeprowadzić jakąś operację plastyczną? To taka szpetna pamiątka na całe życie. Taak, Voldzio to mistrz pozostawania w pamięci. XD

    Pozdrawiam. ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie chcę się wtrącać w sprawy nie swoje, ale to nie było książunio tylko księciunio! I tak, Dracze jest arystokratycznym skurwielem z krwi i kości - i za to go kochamy, prawda ? ♥
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Mówiąc, że nic nie musi miał na myśli to, że nic nie musi :D A tak na poważnie - że nie musi nic, co mu Hermiona rozkaże. Owszem, będzie się stosował do poleceń dyrektorki, ale kim dla niego jest Hermiona, żeby słuchać jej wymysłów? ;> i to jeszcze totalnie bez jakichkolwiek ustaleń z jego skromną osobą, ot postanowiła i już! xD i nie, nie ważne, że się spóźnił! :D

      Usuń
  3. Korespondencja różdżkowa? A cóż to? Bo wnioskuję, że to jest Wasz pomysł :)W każdym razie domyślam się mniej więcej o co chodzi, ale ja lubię mieć jasność, więc byłabym wdzięczna za wytłumaczenie. A poza tym, Hermiona chyba zapomniała od czego są kominki - troszkę proszku Fiuu i przenosi się (ew tylko swoją głowę) do Nory. I może gadać do woli :)

    A propos Hermiony - cieszę się, że wrócił jej temperamencik. Pewność siebie i to rządzenie innymi to moje ulubione cechy tej postaci. Zresztą, ja tam bym siena jej miejscu cieszyła, że Draco nie raczył stawić się na patrolu. Przynajmniej nie musiała znosić jego obecności. Chyba, że miała ochotę się na kimś powyżywać... No, ale w końcu nie straciła do tego okazji. Chociaż ja bym na jej miejscu nie trzaskała portretem, tylko wytrąciła Malfoyowi szklankę na jego napuszony łeb jakimś przydatnym zaklęciem. Niewerbalnie, żeby nie zdążył zareagować.

    Ognista Ginny - czyli coś, czego tak rozpaczliwie nie mogłam doszukać się w filmie i żadnym opowiadaniu... Nareszcie. Widać, że nie jestem jedyną osobą, która wyobrażała sobie Ginny dokładnie taką, jaką stworzyła ją Rowling - czyli mieszanka wybuchowa. Wspaniała rzecz, nawet sobie wyobraziłam te jej tęczówki ciskające piorunami w Hermionę. I wnioskuję, że ona akurat pozostała wierna Dumbledore'owi?

    Cholernie krótko, jak na mnie. Ale wszyscy uparli się, że przed świętami MUSZĄ mieć oceny. Przez cały tydzień codziennie wchodząc do pokoju uruchamiałam komputer i otwierałam to opowiadanie, ale nie znalazłam wolnej chwili na przeczytanie go.
    I mam nadzieję, że końca świata nie będzie. Bo muszę przeczytać następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Nimfadoro!
      Korespondencja różdżkowa - można powiedzieć, że to poniekąd nasz pomysł na przebieg pewnych najbliższych zajęć. Umiejętność ta będzie niesamowicie przydatna w późniejszych rozdziałach, a polega mniej więcej na tym, że stukasz różdżką w pergamin i możesz wysłać treść daleko, daleko. Nie umiałam inaczej tego nazwać, a o ile się nie mylę - w książkach pisali normalnie, piórem. Hermiona oczywiście umiała naprawiać błędy etc. za pomocą pióra, ale listy chyba również tworzyła ręcznie. Jeżeli się mylę, popraw mnie! ;D

      Ognista Ginny, tak. Zdecydowanie duże TAK! Ta postać ma w sobie tyle... czegoś w książce, że musiało się to pojawić i tu. Byłam bardzo zawiedziona wizją niewyraźnej Ginny z filmu... Wydaje mi się również, że nawet po stracie brata jako jedyne nie załamie się, a będzie dawała energię wszystkim dookoła ;) Taki mały "kop w dupę i do przodu" ;D I czy jest wierna Dumbledore'owi... Hm.. tego nie wiem. Wydaje mi się raczej, że wieloletnia przyjaźń z Hermioną spowodowała, że nabrała pewne cechy typowe dla gryffindorowego kujonka - we wszystkim jest drugie dno, muszę je odnaleźć za wszelką cenę. No i jest dziewczyną Harry'ego Wybrańca Pottera, który idąc ścieżką wyznaczoną przez byłego dyrektora przeżył wojnę. Tak, to chyba właśnie przyczyna tego, że broni Albusa, ale czy jest mu wierna - jeszcze nie wiem ;D

      Nie masz pojęcia jakiego rogala dostałam czytając zdanie "muszę przeczytać następny rozdział"! Zwłaszcza, popraw mnie jeśli się mylę, że jesteś jedną z tych osób, które za wątkiem Draco - Hermiona nie przepadają! xD Nowy rozdział się pisze, a jego publikacja nastąpi w wyznaczonym terminie, koniec świata mi nie straszny! :)

      Usuń
    2. Nie przepadam to mało powiedziane :D No, ale nie można ciągle czytać tego samego, trzeba się otwierać na inne warianty, prawda? Może się w końcu przekonam, bo jak na razie moja niechęć brała się raczej z nieudolności autorek, które łączyły tę dwójkę tak sztucznie i na siłę, że aż oczy bolały jak się to czytało :)

      Czyli dobrze myślałam z tą korespondencją różdżkową :) Fajny pomysł, bo od rozmawiania przez kominek drętwieją kolana i na dodatek nigdy nie wiesz, co się za twoimi plecami dzieje... Ciekawa jestem, że za pomocą sieci Fiuu można by przekazywać listy...
      I tak, na pewno pisała wszystko ręcznie. Ta staroświeckość pojawiająca się m.in. właśnie w pisaniu prawdziwym piórem po pergaminie, czy w braku komputerów mnie najbardziej w tym świecie urzekła (oczywiście, zaraz za magią :)). Jakoś sobie nie wyobrażam młodych uczniów Hogwartu szukających podpowiedzi do eseju z eliksirów w internecie...
      Swoją drogą ja zawsze chciałam pisać takim prawdziwym piórem... No i ostatnio miałam okazję brać udział w jakichś warsztatach dla uczniów w mojej szkole... Cóż, gorszych bazgrołów świat nie widział :D

      Usuń

Szablon wykonany przez Elle . Google Chrome, 1366x768. Emma Watson , Tom Felton , Trouble Is Coming , Rose Perdu , Terriblecrash oraz Ayorksie .